Coraz więcej osób myśli o sprowadzeniu auta z Chin, bo ceny wyglądają mega atrakcyjnie. Ale zanim się w to wbijesz, warto ogarnąć, ile wynosi cło i jakie dodatkowe opłaty mogą cię zaskoczyć. Bo wiadomo – tanio w katalogu, ale po drodze urzędy swoje skasują.
Ile trzeba wyłożyć na cło?
Cło na samochody spalinowe z Chin do UE wynosi 10% wartości auta + koszt transportu. Ale to nie wszystko, bo jeszcze do tego dorzucasz VAT, a ten zależy od kraju, do którego sprowadzasz brykę. W Polsce standardowe 23%. Jeśli więc liczysz, że kupisz tanią furę w Chinach i za grosze będziesz nią śmigać po Polsce, to warto się przeliczyć, żeby się nie zdziwić przy odprawie.
A jak jest z elektrykami?
Tu jest ciekawiej, bo niektóre kraje UE próbują promować auta elektryczne i obniżają dla nich cło. Na dziś dla EV z Chin też obowiązuje 10%, ale są głosy, że może się to zmienić – zwłaszcza jak europejskie koncerny poczują, że tracą rynek.
Jak liczyć całkowite koszty?
Z grubsza wygląda to tak:
- Cena auta w Chinach
- Koszt transportu (RO-RO lub kontener)
- Cło 10% (liczone od wartości auta + kosztu transportu)
- VAT 23% (liczone od ceny + cła + transportu)
- Opłaty celne, spedycja, rejestracja i ewentualna homologacja
- Cło = 10% z (100 000 + 10 000) = 11 000 zł
- VAT = 23% z (100 000 + 11 000 + 10 000) = 27 830 zł
Czyli nagle cena auta rośnie do prawie 150 000 zł zanim jeszcze postawisz je na kołach w Polsce.
Czy warto sprowadzać chińskie auta?
Zależy. Jeśli kupujesz elektryka, może się to jeszcze jakoś spinać, bo ceny europejskich EV są chore. Ale jeśli patrzysz na spalinówkę, to po doliczeniu ceł i VAT-u czasem wychodzi podobnie jak w Europie, a masz mniej pewności co do serwisu i dostępności części.
Ktoś już przerabiał temat? Jakie realne koszty wyszły przy odprawie? Warto się w to bawić, czy lepiej szukać auta na miejscu?